sobota, 11 czerwca 2011

Tech N9ne - All 6's and 7's (Recenzja)

Z przyjemnością ogłaszam początek lata z albumami prawdopodobnie najlepszych raperów jacy chodzą po tym świecie. Tech N9ne, którego płytę tutaj recenzuje nie miał farta. Zaraz po pierwszym przesłuchaniu jego albumu do sieci wyciekło Bad Meets Evil i chcąc nie chcąc musiałem ten projekt przesłuchać. Potem, gdy obiecałem sobie, że do premiery i kupna oryginalnej płyty nawet go nie tknę (choć dzisiaj już widzę że nic z tego nie wyjdzie) żeby mieć czas na dokładne przesłuchanie Techa wyszedł drugi singiel z solowej płyty Royce’a a dwa dni później mój monitor poszedł przywitać się ze Świętym Piotrem. No, ale dzisiaj miałem okazję ponownie przesłuchać krążek rapera z Kansas City i napisać recenzję, którą macie przed oczami. Znowu cholera wyszedłem trochę z wprawy, ale mam nadzieję, że szybko wrócę do formy. Bo ojczyzna wzywa. OK, wracajmy do Techa.

Zanim przyszedł czas „All 6’s and 7’s” raper po genialnym „K.O.D.” wydał jeszcze dwie EP’ki - „The Lost Scripts of K.O.D.”, „Seapage”, jeden pełnoprawny album - „The Gates Mixed Plates” oraz jeden mixtape - „Bad Season” (kiedyś już mówiłem, że to pracoholik). Ta część kariery Tech N9ne’a nie jest jednak dobrze widziana przez jego fanów. Sam nie wiedziałem dlaczego. O ile album był po prostu dobry, a EPki średnie to mixtape bardzo mi się spodobał. Już wtedy widać było, że Tecca idzie w dobrym kierunku. Akurat w maju ponownie sprawdziłem dyskografię najlepiej sprzedającego się podziemnego rapera i stwierdziłem, że naprawdę, szczególnie te EPki odbiegały od poziomu jaki prezentował wcześniej. No, ale jest teraz jest rok 2011 i już najwyższy czas na kolejne LP.

Już po singlach wiedziałem, że będzie to album co najmniej dobry. Tech N9ne wrócił w nim do bardziej lirycznego podejścia do rapu. Oczywiście ta płyta tak jak poprzednie opiera się przede wszystkim na technice (o której poniżej), ale mamy tutaj dużo więcej pomysłów na teksty niż przy okazji poprzednich produkcji. Płyta jest przede wszystkim różnorodna. Usłyszymy tutaj trochę osobistych tekstów, które stoją na bardzo wysokim poziomie – „Mama Nem”, trochę mroczniejszych kompozycji – „Boogieman” (tak w ogóle to dopiero dziś dowiedziałem się dlaczego Tech zrezygnował z tworzenia płyt w pełnej konwencji mroku) a także luźne teksty na temat płci przeciwnej – „Fuck Food” (czyż ta fraza nie jest genialna?).

Flow Techa wciąż jest niezaprzeczalnie jednym z najlepszych (jak dla mnie najlepszym) w dzisiejszym rapie. Nina jest mistrzem w przyśpieszaniu i chociaż sam nie lubię takiego rapowania to słuchanie rapera z Kansas City jest dla mnie czystą przyjemnością. Czuć, że artysta ma pomysł na każdy bit i potrafi w ciekawy sposób go rozpracować. Chęcią pokazania się z jak najlepszej strony pod względem szybkości nawijki jest utwór „Worldwide Choppers” kontynuator serii „Midwest Choppers” z poprzednich płyt. Gospodarz zaprosił tutaj czołówkę raperów którzy słyną z tego, że chcą swoim flow dogonić światło. Jak wyszło? Bardzo ciekawie i choć tak jak mówiłem nie jestem fanem tego typu rapu to trzeba oddać wszystkim artystom, że spisali się na medal. Jeśli już jesteśmy przy technice, to po raz kolejny stwierdzam, że niewielu w Stanach składa rymy tak jak Nina. A to jest wielki plus.

Tech zaczyna celować w mainstream. Widać a właściwie słychać to szczególnie po bitach i występach gościnnych (o których później). Płyta została wyprodukowana przez trochę innych ludzi niż wcześniej. Mniej już tu nieznanych nazwisk spod szyldu Strange Music a trochę więcej bardziej rozpoznawalnych beatmakerów. Palce w produkcji maczali między innymi: B.o.B, J.U.S.T.I.C.E. League czy bardzo pasujący do tytułu płyty Seven. Podkłady tak jak teksty są bardzo różnorodne i idealnie wprowadzają w ich tematykę. Tam gdzie ma być mroczno jest mroczno, tam gdzie ma być lekko jest lekko a tam gdzie ma być banger jest banger.

Jeśli pierwszy raz popatrzymy na tracklistę płyty, to wygląda ona bardziej jak tracklista kolejnego albumu z serii Collabos. Na szczęście przy przesłuchaniu odetchniemy z ulgą, gdy okaże się, że większość featuringów to artyści w refrenach a pozostali goście spisali się naprawdę nieźle. Moim ulubionym utworem na płycie jest (nie licząc bonusów) wspomniane już „Fuck Food”. Naprawdę, pierwszy raz w życiu aż tak spodobała mi się zwrotka autorstwa Lil’ Wayne’a i jego wątpliwie inteligentne punchline’y typu „I eat that pussy like a last supper”. Po raz pierwszy także tak naprawdę zajarałem się refrenem T-Paina, który jeśli nie przyćmił raperów to przynajmniej szedł za nimi krok w krok. Co poza tym? Yelawolf we wspominanym już „Worldwide Choppers” zasygnalizował mi, że mogłem pomylić się w jego ocenie a stare dobre dziadki – Snoop Dogg i E-40 doskonale sprawdziły się w swojej ulubionej tematyce w utworze „Pornorgaphic”.

Podsumowując to co napisałem powiem: Tech wraca. Ale skąd? Wraca z fazy najwyższego w swojej karierze przekładania formy nad treść do zbalansowania swoich umiejętność . To właśnie takiego Tech N9ne’a katowałem w 2009 roku i mam szczerą nadzieję, że tę formę już utrzyma lub ewentualnie wzbije się na jeszcze wyższy level. Straszna wizja, prawda?. „All 6’s and 7’s” to płyta bardzo dobra, która zdecydowanie spełniła moje oczekiwania a może nawet lekko je przerosła. Jako fan „Sickology 101” oraz „K.O.D.” mogę szczerze powiedzieć, że Tech N9ne znów plasuje się w mojej czołówce raperów i chyba nie raczy jej w najbliższym czasie opuścić.

Ocena -9/10

2 komentarze:

  1. 100% zgody. Świetny album. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mocno jarałem się jakimkolwiek albumem. Fakt, jestem dickriderem Techa, ale na prawdę nie spodziewałem się takiego piekła, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czego chcieć więcej? Czekać na kolejne EP, które w jeszcze w tym roku, no i na collabos.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój ulubiony raper, All 6's and 7's zamówiłem preorder, aczkolwiek po tych kilku przesłuchaniach płytka stała się nudna w przeciwieństwie do reszty, np. K.O.D. katuję do dzisiaj. Jest to lepsza produkcja niż The Gates Mixed Plate, ale gorsza od reszty dyskografii... Tecca na starość niepotrzebnie celuje w mainstream, wolę go w podziemiu...

    OdpowiedzUsuń