środa, 14 kwietnia 2010

Beefy/Dissy Volume 0: Prolog

Pete Clemenza w jednej ze scen z „Ojca Chrzestnego” streścił przygotowującemu się do zabójstwa Virgila Sollozo Michaelowi sens wojen rodzin mafijnych. Mówił wtedy o potrzebie przelania złej krwi i rozładowaniu konfliktów między familiami raz na 5-10 lat, by potem wszystko mogło grać jak należy. Czemu przywołuję tę teorię? Jakoś tak pomyślałem, że to samo można powiedzieć o konfliktach w rapgrze, o których chcę zacząć serie artykułów.

Czym w ogóle jest beef? W wolnym tłumaczeniu jest to rzucanie mięsem oraz specjalistyczne określenie na konflikt dwóch raperów, rozgrywany na kilku płaszczyznach. Podstawową z nich są oczywiście dissy (nie będę tłumaczyć, co to jest, bo piszę raczej dla ludzi zorientowanych w hip-hopie), ale nikt nie zabrania raperowi zupełnie przypadkowo wpaść na przeciwnika z ekipą i wymienić się argumentami z innej beczki. Teraz beefy zmieniły nieco swoje oblicze po feralnych, zakończonych śmiercią rywalizujących ze sobą MC, konfliktach 2Paca z Biggie Smallsem oraz Mac Dre z Fat Tone’m.

Tracki dissujące polegają na ubliżaniu przeciwnikowi w każdy możliwy sposób. Wiadomo, bezsensowne bluzganie jak to 2Paca w „Hit ‘Em Up” też jest dozwolone, ale raczej nie o to tu chodzi. Raper za pomocą argumentów, trafnych punchy i zabawnych anegdot, próbuję zrównać przeciwnika z ziemią i pokazać swoją wyższość. Na przełomie lat usłyszeliśmy już wiele ciekawych patentów np. przekręcanie ksyw: Eminem w „Can I Bitch”, nadanie nowego znaczenia akronimom: Kool Moe Dee w „Let’s Blow”, czy nawijka na skradzionym bicie przeciwnika: Canibus w „Rip The Jacker”. Wszystko zależy tylko od kreatywności raperów i ich wizji twórczej.

Kto się pojedynkuje? Raperzy, którzy mają do siebie jakiś problem. Przyczyn startu konfliktów jest bardzo wiele i nie chce mi się tutaj tego streszczać. Czasem jest to wyraźne zaczepienie jednego rapera przez drugiego: Chino XL w „Riiiot”, czasem nieporozumienie związane z jakąś sytuacją: początek beefu Paca z Notoriousem. Nie można też ukrywać faktu, że tzw. battle-raperzy, mają stosunkowo łatwiejsze zadanie, gdyż z kawałkami w stylu dissów mają do czynienia na co dzień. Tacy też są rzadziej atakowani przez innych ze względu na swoją pozycję i reputację.

Kto wygrywa beef? Raper który nagrał lepsze dissy? Powinno tak być, ale niestety tak nie jest. Ostatnio przeglądając komentarze pod jednym z dissów, zobaczyłem ciekawy komentarz. Chodziło w nim mniej więcej o to, że beefy są jak wybory prezydenckie. Nie chodzi o to, co zawrzesz w kawałkach atakujących przeciwnika, ważne, czy zjednasz sobie ludzi, którzy będą stać za tobą. Było kilka beefów zdecydowanie wygranych lirycznie przez danego rapera, ale ze względu na jego pozycję w stosunku do przeciwnika, nie został doceniony tak, jak powinien.

Sam nie wiem, ile artykułów z tego cyklu powstanie. Znając moje lenistwo nie będzie ich dużo i będą się pojawiać w dużych odstępach czasu. Już mam w głowie pierwszy koncept i pierwszy właściwy artykuł na pewno pojawi się w przeciągu kilku dni. Albo tygodni. Końcowe oceny, nie będą miały związku z tym, o czym mówiłem akapit wyżej. Każdy raper jest oceniany przez pryzmat dissów a nie pozycji, z jakiej startował.

W następnym odcinku: LL Cool J vs. Canibus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz