poniedziałek, 15 lutego 2010

50 Cent - Power of the Dollar (Recenzja)

50 Cent to raper, o którym można by mówić wiele. Nie ma co się oszukiwać - jego fani to w większości nastolatkowie i słuchacze czerpiący całą wiedzę o rapie z MTV i kolorowych pisemek. Ma też rzeszę nienawidzących go tłumów, które przypisują mu całkowity brak treści, przesiąknięte komercją utwory, które plamią kulturę hip-hop. Większość tych ludzi kojarzy go wyłącznie z pozycji, które wydał u boku Dre i Eminema zapominając o jego karierze pod skrzydłami Jam Master Jay’a i jego kontaktach, które umożliwiły mu wypuszczenie debiutanckiego albumu.

Po nagraniu kilku featuringów, w tym kluczowego „React” z grupą Onyx, 50 Cent wyruszył na podbój przemysłu muzycznego. Podpisał kontrakt z wytwórnią Columbia Records, która zobowiązała się wydać jego płytę „Power of the Dollar”. Współpraca układała się bardzo dobrze, 50 Cent nagrywał materiał, a jako, że w tamtym czasie handlował jeszcze narkotykami, za zaliczkę za podpisanie umowy, kupił kolejną porcję cracku do rozprowadzenia. Nie była to wcale duża suma, chodzą nawet słuchy, że właściciele wytwórni wraz z Jam Master Jay’em sprytnie obcięli wynagrodzenie dla Centa i większa cześć tych pieniędzy trafiła do ich kieszeni.

Przechodząc już do samej płyty - jest to najlepszy lirycznie krążek rapera, który wydaje się, że z roku na rok zatraca, albo po prostu nie chce pokazywać wszystkich swoich atutów. Mamy tu ogrom porównań, gier słownych, inteligentnych punchline’ów, w niektórych momentach całkiem niezły storytelling a nawet kilka wersów, które mogą stać się mottem życiowym! Wszystko to połączone z nienaganną techniką i bezbłędnym flow. Album w znaczącym stopniu różni się od następnych krążków wydanych przez rapera, nie tylko tekstami, ale także stylistyką, oraz docelowym targetem.

Płyta jest bardzo różnorodna. „The Good Die Young” to krótkie refleksje na temat egzystencji, „Corner Bodega” jest krótkim kawałkiem przedstawiającym handel narkotykami w pigułce a „Material Girl 2000” opowiada o kobietach, które gdy wywąchają pieniądze są w stanie zrobić dla nich wszystko. W tym zestawieniu utworów nie mogło zabraknąć dissu w kierunku Murda Inc. „Your Life’s On The Line” i szeroko omawianego „Ghetto Qu’ran”, w którym raper opowiada historię swojego życia i wymienia mnóstwo ksyw swoich partnerów w interesach. To ten właśnie kawałek stał się przyczyną 9-krotnego (oficjalnie) postrzelenia 50 Centa w 2000 roku oraz śmierci Jam Master Jay’a w 2002.

Reakcja łańcuchowa zakończyła się na wydaleniu rapera z Columbia Records i gotowy już album nigdy nie został wypuszczony. Teoretycznie zakończyło się na EP-ce wydanej dwa miesiące przed strzelaniną, zawierającej pięć promocyjnych kawałków z płyty (a nawet jeden z poza niej). Czemu teoretycznie? Bo w praktyce znajomi 50 Centa z wytwórni wytłoczyli album na własny koszt i rzucili 1000 kopii w obrót w podziemiu Nowego Jorku. Można je od czasu do czasu wychwycić na internetowych aukcjach.

Osobną kwestią jest singlowy numer „How To Rob”, który zadziwia swoim pomysłem i wykonaniem. W tym kawałku 50 Cent mówi w jednym-dwóch zdaniach o okradaniu poszczególnych, rozpoznawanych gwiazd showbiznesu. Wg. zamierzeń miał być to po prostu muzyczny żart, ale niektórym wymienionym artystom nie było do śmiechu i postanowili sami zaatakować Fifty’ego. Niektóre konflikty ciągnął się do dziś. Mówi się, że kawałek jest hołdem dla oryginalnego 50 Centa - Kelvina Martina, który zarabiał na życie właśnie rabując rozmaitych celebrities mając motto „The only excuse for being broke is being in jail”.

Produkcją w większości zajęli się dobrze znani na wschodniej scenie Trackmasters. Razem z kilkoma innymi beatmakerami stworzyli typowy uliczny klimat, który idealnie pasuje pod uliczne opowieści 50 Centa i którego pewnie już nigdy nie będzie dane nam usłyszeć. Początkujący raper zaprosił też niespodziewanie dużo znanych artystów na swój album m.in. Destiny’s Child, UGK oraz człowieka, z którym pewnie wiele razy widział się na różnego typu imprezach – Noreaga’e. Nagrał z nim dwa numery, z czego jeden usłyszymy na wspomnianej EPce a drugi znajdziemy na głównym albumie.

Problem tej płyty leży w fakcie, że słyszało o niej bardzo mało słuchaczy. Przeciwnicy 50 Centa nawet nie będą chcieli jej słuchać z wiadomych przyczyn a 60% fanów nie zwracając uwagi na teksty buja się przy puszczanych w MTV singlach. Tylko ludzie, którzy szukają coraz to nowszych doznań brzmieniowych, ci, którzy bardziej wgłębiają się w tę muzykę dadzą szansę temu krążkowi. Problemem nie jest to, że krytykuje się 50 Centa za dzisiejsze dokonania a to, że ocenia się go tylko i wyłącznie po tym, zapominając o jego podziemnej karierze.

Gdy wydawałem (grube) pieniądze na oryginalny egzemplarz tej płyty wiedziałem, że będzie miał on wartość nie tylko kolekcjonerską, ale i stricte muzyczną. Młody, powiązany ze światem przestępczym 50 Cent, pokazał się z bardzo dobrej strony. Pokazał, że w przeciwieństwie do jego największego rywala The Game’a, ma niemałe umiejętności, tylko w tej chwili jakoś nie umie należycie ich wykorzystać. Pokazał się ze strony ulicznego poety, który nie boi się ani swoich wrogów, ani też największych szych w mieście. Kto wie, może gdyby pozostał przy swoim stylu z tamtych lat, dzisiaj byłby kimś w rodzaju Nasa, lub Cormega’i?

Ocena: -9/10

2 komentarze:

  1. recenzja na 6.widac ze znasz sie na rapie pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda ze ta plyte male grono slucha bo jest godna uwagi

    OdpowiedzUsuń