czwartek, 25 czerwca 2009

Maxów Payne'ów Dwóch (Felieton)

Czy zauważyliście, że świat kręci się wokół pieniędzy? Niby nie jest to wielkie odkrycie, ale czasem aż żal serce ściska, gdy widzi się jak kolejny produkt robiony jest tylko dla kolejnych cyfr na koncie. Najgorzej jest jednak wtedy, gdy nowy projekt opierany jest na starym, przy czym ten stary przeszedł już do historii. Tak jest właśnie z nowym Max Payne’m.

Jako zagorzały fan serii, który co wakacje urządza sobie podróż w mroczne, brudne klimaty Nowego Jorku widziane oczami agenta DEA wierzyłem głęboko w sercu, że kiedyś studio Remedey spełni obietnicę zawartą w creditsach i będzie kontynuowało podróż po ciemnościach rozdartego przez emocje Maxa. No, tak. Wszystko pięknie ładnie, kontynuacja zapowiedziana. Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że po pięciu latach będę mógł zagrać w nową część serii, ale z drugiej miałem wiele obaw, bo… Zabrał się do tego Rockstar. I to jeszcze oddział z Vancouver. Remedy zajęte jest tworzeniem Alana Wake’a.

Problem w tym, że Rockstar nie wyprodukował tylko i wyłącznie znakomitej serii Grand Theft Auto. Znane jest też z wypuszczenia na rynek także takich bubli, że głowa boli i wstyd o nich mówić. Nie jestem zagorzałym przeciwnikiem wielkich koncernów, mogę wybaczyć parę potknięć. Ale, po co Rockstar po tylu latach wskrzeszałby klasyczną serię? Odpowiedź jest prosta – żeby trzepać na tym kasę. Nie małą kasę, trzeba przyznać.

W tym też nie byłoby nic złego, czasem komercyjność ma swoje dobre strony. Powiedzmy, że takowy człowiek jest perfekcjonistą, więc robi coś najlepiej jak potrafi żeby jak najwięcej zarobić. Niestety, tym razem stało się inaczej. Już pierwsza zapowiedź opiewała kontrowersją. Co nią było? Morda Maxa Payne’a. Tak, trudno uwierzyć, jedna morda wywołała tyle szumu. Nawet nie cała! Tylko jej część. Zarośnięta brodą facjata, która była preludium zapowiedzi o zmianie, którą przeszedł główny bohater. Tyle, że po pierwszym spojrzeniu na nią pomyślałem – „O cholera, toż to Sam Fisher!”. Albo Rockstar postanowił inteligentnie sparodiować Bruce’a Willisa albo po prostu chciał stworzyć kolejnego, nudnego „Big Macho”, jakich miliony w naszym świecie. Ale to dopiero początek.

Po paru miesiącach, kilka dni temu, pojawiły się nowe informacje o grze, której jeszcze nie skreśliłem za wcześniejsze wyczyny producentów. Cały model bohatera tylko uwypuklił przemienienie go na stereotypowego, policjanta po przejściach. Nie wspominając już o tym, że wygląda jakby miał minimum 60 lat i przybyło mu trochę mięśni. Pięknie, po prostu pięknie. Koks po sześćdziesiątce, łysy jak kolano z mordą Sama Fishera. Albo Bruce’a Willisa. Nieważne, ważne jest to, co przeczytałem niżej.

Zaczęło się niewinnie – od potwierdzenia szczegółów na temat tego, że Max, po przeżyciach z drugiej części uzależnił się od środków przeciwbólowych i stoczył się na samo dno. Tu ciekawostka – środki przeciwbólowe to po angielsku painkillers, fonetycznie można to zamienić na Payne-killers. Aluzja? No, ale idziemy dalej. Miejsce akcji to „słoneczne Sao Paulo”. Co?! Sao Paulo?! Słoneczne?! Toż to już w ogóle przegięcie na całej linii. Co to ma być? Bullet time w tropikach? W komiksowych cut-scenkach zobaczymy Bravurę smażącego się pod palmą na plaży? Myślałem, że mnie nagła krew zaleje na miejscu. Zatracić fenomenalnie oddany klimat Nowego Jorku z poprzednich części. Za takie zbrodnie powinno się zamykać studia, które się ich dopuszczą. A ich pomysłodawców wieszać za jaja na latarni.

Podsumowując jesteśmy świadkami upadku kolejnej wielkiej serii. Najgorsze jest to, że przyczyną znowu są pieniądze. Chciwość producentów jest tak wielka, że odbierają projekt oryginalnemu, genialnemu zresztą, producentowi. Mogę się założyć gdyby Rockstar nie wepchał swoich macek w „Trójkę” to kilka lat po wydaniu „Alana Wake’a” gralibyśmy w grę roku. Tym się różni Remedy od twórców serii GTA, że w swoje gry wkłada serce i nie zawsze najważniejsze są pieniądze, czego przykładem może być pierwsza, w rzeczywistości amatorska część Payne’a. Pozostaje tylko czekać na nowe rewelacje i to tylko kwestia miesiąca, gdy dowiemy się, że Max będzie musiał cofnąć się w czasie by uratować swoją rodzinę, po drodze przez przypadek zabijając Sonny’ego Corleone i spotykając na swojej drodze Dartha Maula.

1 komentarz:

  1. Ta grę będzie jednym, wielkim nieporozumieniem.
    Dokładnie... Gdyby Remedy się za to wzięło gra byłaby o nieeeebo lepsza...

    OdpowiedzUsuń